poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Klimaty południa

Temperatura sięga 27 stopni i jest okropnie sucho. Słońce jara boleśnie, a Hiszpanie chodzą w kozakach. Widok naszych gołych stóp jest dla nich zaskakujący.

Zaczyna mi się Hiszpania podobać pod względem kulinarnym. Owoce morza odgrywają dużą rolę w tutejszej kuchni. Są niskokaloryczne, poza tym zmuszają do powolnego jedzenia, więc tym bardziej łapią za serce i podniebienie.

Zaczęłam biegać i boleśnie dziś to odczuwam w moich udach. Poza tym powrót do A6W. Oby tak dalej.

Weekend majowy spędzamy w Lizbonie. To tylko 600 km samochodem, po drodze wstąpimy jeszcze do Meridy. Już nie mogę się doczekać, chociaż ocean podobno jest zimny i do tego nie wiem jak będę wyglądać w kostiumie.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Same straty

Zgubiłam już 6kg.
Nie szczędziłam sobie tapas, wina i piwa, czekolady i innych słodyczy z madryckich lokali. Ciekawe co na mnie tak wpłynęło. Tam wszyscy są szczupli, może coś w powietrzu jest, może to mniejsza ilość spożywanego pieczywa.
W ciągu kolejnych 3 miesięcy chciałabym zgubić jeszcze jakieś drugie tyle. Jest to możliwe.

Nie piłam jeszcze hiszpańskiego cydru, ale udało mi się odwiedzić El Buey, co mi się bardzo podobało. Kolejnym miejscem, które mnie urzekło jest Mercado de San Miguel. Przepełnione kolorami i smakami, sangrią i tapasami, z ręcznie robioną mozzarellą.

Wprowadziłyśmy z Agą tradycję celebrowania śniadań i kolacji - przez kiełbaski z patelni, wody czy piekarnika, jajka na miękko, twardo i sadzone, płatki, sałatki owocowe, kanapki z chorizo czy jamonem, smażone grzyby i wszystkie inne cuda poranki i wieczory są milsze :)