Czyli Grzaniec galicyjski domowej roboty. No, prawie, z użyciem
mieszanki z Czasu na Herbatę.
Niby to jest herbatka, ale świetnie nadaje się jak przyprawa do wina.
Zaszłyśmy więc do naszej ulubionej Winoteki i wzięłyśmy
- butelkę (0,75 litra) półsłodkiego taniego wina
za bodajże 12 złotych. Po co więcej. Do tego dodałyśmy
- 2 łyżki rzeczonej wyżej przyprawy
- 3 łyżki miodu
Zagrzałyśmy to w garnuszku, absolutnie nie doprowadzając do wrzenia. Można dorzucić owoców (pomarańcze, jabłka), ale niekoniecznie. Jak sie pije przez rurkę to mocniej kopie i pływające przyprawy nie wkurzają.
Pychota, ciepłota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz