Pstrąga.
Mama sobie zażyczyła, aby ten jej był bez płetw, więc tak go sprawiłam.
Umyłam je, osuszyłam papierowym ręcznikiem, natarłam solą, białym pieprzem, suszoną pietruszką i bazylią, zawinęłam w folię aluminiową i odstawiłam w chłodzie.
Masełko czosnkowe zrobiłam mamusi, choć narzeka, że śmierdzi czosnkiem w całym domu. Ale potem będzie pałaszować, a z rybą w szczególności. Niby jesteśmy na wsi, a ciężej o świeżą natkę pietruszki niż w mieście, musiałam więc użyć suszonej.
Po jakiejś godzinie leżenia pstrągi odwinęłam, napchałam masełkiem, obłożyłam folią, zostawiając nieosłoniętą dziurę w brzuchu i wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni, na opcję "góra-dół". Po 25 minutach pieczenia odwinęłam folię i jeszcze przez 10 minut piekłam z termoobiegiem.
Podawałam z pure ziemniaczanym z gałką muszkatołową i surówką z marchewki i jabłka.
Cytryny w domu ni ma.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz