Nie, nie zjadłam ich wszystkich. Na razie dwa. W domu czekają jeszcze cztery i koktajl owocowy, brak mi tylko blendera :(

Pamiętam smażenie pączków w domu - wyrabianie i wykrawanie ciasta, nakładanie nadzienia i sklejanie pączka. Potem taki sobie wyrastał, a wielkim garze rozgrzewało się ogromna ilość oleju, którego temperatura była weryfikowana krążkami ziemniaczanymi. Potem pączek się smażył z jednej i drugiej strony, potem obciekał, a potem, niestety, musiał jeszcze stygnąć. I pachniał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz