wtorek, 24 lipca 2012

Jean Reno, wino i jedzenie

Czyli przepis na film odstresowujący (jak to się pisze?) Marysię. Lubię Jeana, "Goście, goście" nieustannie rozwalają mnie na łopatki. A kiedy mam jego i jedzenie w tle to w ogóle nie mogę się pozbierać.

Kolejny film który trafi do mojej biblioteczki DVD? O tym nie jestem jeszcze w pełni przekonana. Miał nie być romantyczny, a wyszło jak zawsze.

Na mojej liście, która sobie zrobiłam na początku tego miesiąca, są jeszcze dwa filmy do obejrzenia:
  • "Dwa dni w Nowym Jorku"
  • "Hotel Marigold"

Patelnia do naleśników już u mnie. Od dziś wcinamy naleśniki. Zobaczymy, czy przyjmą się w moim jadłospisie równie bezboleśnie jak makarony, czy przejdą bez echa, jak risotta.

W drodze do mnie słuchafony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz