sobota, 4 lutego 2012

5 o'clock tea

Uraczyłam MG jedną z moich wczorajszych zdobyczy: malinową rapsodią? Z pasją wydłubywałyśmy z niej jabłka.
Zdobyłam również susz z przyprawami do prawdziwego, domowej roboty, grzańca. Jak się trafi wolny wieczór, to się go przygotuje. I czarną herbatę, z wiśniami w rumie.
Bardzo pozytywnie oceniam Panią, która sprzedaje w sklepiku Czas na Herbatę na naszym osiedlu. Bardzo fachowo dobrała herbatki dla mnie i dokładnie wytłumaczyła, jak najlepiej je przyrządzić. Na pewno wpadnę tam ponownie :)
Tymczasem, ciężki poranek, nie chce mi się. 7 o'clock breakfast - to na pewno nie jest coś, co lubię.

Podobno wczoraj przyszedł mój Gessler, z autografem :D

Zaliczyłam spektakularną glebę... Kolano w strzępach, podobnie jak spodnie, ale szyć nie trzeba!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz